Nie wiem, jak znalazła się na jakiejś mapie Polski, chociaż była w budynku prywatnym i nigdy nie miała charakteru publicznego... Możliwe, że jakiś pracownik urzędu kartograficznego skorzystał z mojej poradni i tak mi się odwdzięczył! Była przypisana do poradni życia duchowego, którą prowadziłem przez ok. 25 lat za zgodą swojego biskupa i jego następców, a gdy ostatni z nich uznał poradnię za zamkniętą, tym samym kaplica odtąd miała służyć tylko mnie jako emerytowi. Dotychczasowi uczestnicy moich Mszy świętych wiedzieli jednak – i przekazywali jedni drugim – że drzwi pozostają otwarte (nikt nie wymagał ode mnie ich zamknięcia), więc przybywało ich coraz więcej. Zamykałem je przed nimi coraz częściej, w końcu pozostał im tylko jeden dzień w miesiącu – pierwsza sobota – na który chcieli przyjeżdżać busem, a nawet autokarem... Cóż było robić?! W końcu – żeby być posłusznym biskupowi – musiałem ogłosić, że od 4 lutego b.r. drzwi kaplicy może sforsować tylko i wyłącznie jej właściciel, niżej podpisany.
Niniejsze wyjaśnienie niech będzie „prawdziwym zamknięciem" okresu istnienia kaplicy. Przepraszam więc Boga za wszystkie swoje braki i niedociągnięcia, które w ciągu lat mojej tu posługi mogły kogoś zrazić, a nawet oddalić od Boga. Tylu ludzi przychodziło (na Mszę, do spowiedzi, do poradni), a potem znikało na zawsze... Z głębi serca dziękuję im wszystkim za troskę o moje zdrowie i słuszną wagę, za dzielenie się ze mną tym co mieli i co uznawali za cenne i potrzebne, co przywozili z różnych pielgrzymek, za okazywane mi przez lata serce. Gdy hartując nogi pokazałem się bez skarpetek, zaraz mi je przynosili, i to coraz cieplejsze, podobnie inne części garderoby. Gdy nie dopisywało mi gardło, nieśli soki, syropy i leki, a gdy sami nie mogli niczego charakterystycznego zauważyć – albo pytali o moje potrzeby, albo wpadali na zadziwiające pomysły. Gdy niekiedy ustawiali się w kolejce – nikt nie zgadnie, ile mogłem otrzymać jajek, serów, bochenków swojskiego chleba, butelek i słoiczków ze smakołykami! To wszystko zapisali ich Aniołowie Stróżowie w księdze Życia Wiecznego, a z moim Aniołem Stróżem mieliśmy sporo pracy, żeby wszystko trafiło w ręce potrzebujących i się nie zmarnowało.
Dziękuję tym swoim współpracownikom (szczególnie drukarzowi Tomaszowi oraz p. Zofii), którzy dbali o zaopatrzenie korzystających z kaplicy w dewocjonalia i w odpowiednią lekturę – kupowałem ją w różnych sklepach i wydawnictwach. Starałem się unikać handlu w miejscu Bogu poświęconym przez to, że z reguły sprzedawałem wszystko za cenę zakupu. Nikomu nie zdradzałem, ile płacę za butelki na wodę poświęconą modlitwą z egzorcyzmem, których setki opuszczały kaplicę, a tylko nieliczne wracały. Słyszałem, że niektórzy księża denerwowali się, gdy nazywano ją „wodą księdza Adama S. o cudownych właściwościach", bo dlaczego niby „ich woda" miała być gorsza? Dziwili się też, jak można obejmować modlitwą na jej poświęcenie (o umówionej godzinie) cały glob ziemski. Pytam ich: czy na ufną prośbę kapłana nie uświęca jej sam Bóg, dla którego odległość nie istnieje? Świadectwa łask i cudów spoza granic mówią same za siebie – zwłaszcza z tych krajów, w których księża wody nie błogosławią.
Dziękuję tym nielicznym, którzy – nawet dość regularnie – dotrzymywali towarzystwa Jezusowi Ukrytemu, zwłaszcza w nocy, jak też tym, którzy przychodzili wcześniej niż to było konieczne, zanurzając się w ciszy mojej kaplicy. Jestem bardzo wdzięczny także tym osobom wrażliwym na piękno, które okazywały Jezusowi miłość przez to, że troszczyły się (na koszt własny) o kwiaty, tak w kaplicy, jak i wokół niej, przy krzyżu i figurach. Niech w Niebie odnajdą każdy najmniejszy kwiatek jako wyraz swojej ziemskiej miłości do Boga, zachwycającego swe stworzenia pięknem przyrody niebiańskiej.
Na zakończenie ze szczególną wdzięcznością wspomnę (i wspominam przy ołtarzu!) tych, którzy pomogli mi – czy to swoją modlitwą, czy pieniędzmi, czy to ofiarowanymi materiałami, czy własną bezinteresowną pracą – kaplicę wybudować, na pierwszym miejscu mojemu bratu, gospodarzowi naszej ojcowizny. Byłem na tyle ubogi, że bez ich pomocy byłoby to dla mnie niedościgłym marzeniem. Sam nie znałem się na budowie, a jednak wszystko poszło błyskawicznie, także wystrój wnętrza.
Na drogę do Wiecznej Świątyni Bożej Chwały, w której mamy się wszyscy spotkać i obdarowywać – o tak: stale, bez końca i obficie, gdyż Niebo to miejsce dawania, a nie tylko brania – niech Was (jak też wszystkich Czytelników tej stroniczki) błogosławi Bóg Ojciec i Syn i Duch Święty. Niech Was otacza swoją miłością cały Dwór Niebieski, z Królową na czele, i pomaga Wam dojść do jak najpiękniejszego, jak najwyższego miejsca w Chwale Nieba. Niech też Bóg Miłosierny błogosławi i zdobędzie serca Waszych bliskich, których wieczny los budzi w tej chwili Wasz niepokój, a za których modliliśmy się wspólnie – wiele ich zdjęć przynieśliście do kaplicy. Bóg jest Miłością, ufajmy Mu zawsze i bezgranicznie!
ks. Adam Skwarczyński, Rakowiec, 6 lutego 2023.
Copyright © 2019
All rights reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.