Nadchodzi niezwykle trudny czas oczyszczenia ziemi. W przyszłych tekstach poświęcę mu więcej uwagi. Dzisiaj zachęcam Was, byście spojrzeli na obecną i przyszłą sytuację, nieco szerzej i dalej – tak jak było mi to dane zobaczyć. Dla mnie wszystko jest dość jasne, jednak wyłącznie z uwagi na to, że Bóg dał mi zobaczyć przyszłość. Gdybym jej nie znał, z pewnością byłbym dziś zagubiony, a może i przestraszony. Rozumiem więc doskonale, co czujecie w takich chwilach, więc chcę Was wesprzeć, a może raczej to Niebo chce Was wesprzeć, używając mnie jako posłańca.
Skoncentruję się tym razem na dalekiej, optymistycznej przyszłości. Jesteście obecnie świadkami czegoś, co jeszcze do niedawna mogło wydawać się niemożliwe. Osobiście przekazując (trochę dokładniej niż pisałem tu na stronie) ludziom bliskim, zaprzyjaźnionym, znajomym – również z Rosji i z Ukrainy – co się stanie, i to już wiele miesięcy temu, z reguły stawałem się obiektem drwin. Kiedy np. powiedziałem, by pewien Rosjanin nie szedł na wojnę, która niebawem wybuchnie, bo jeśli nie posłucha, zginie na froncie – spotkałem się z kpiną. Jednak krótko po tym ów Rosjanin – ku swemu zdziwieniu – dostał powołanie do wojska. Na szczęście wyjechał z kraju. Zapewne teraz rozmyśla nad tym, o czym mówiłem. To samo było z ludźmi z Ukrainy: jeszcze przed wakacjami mówiłem im o nadchodzącej wojnie, ale śmiali się – nie mam im tego za złe.
Ja oczywiście jakoś cicho siedzieć nie potrafię, więc przy każdej okazji, gdy stykam się z ludźmi, staram się im coś przekazać. Z reguły zaczynam od pytania, czy wierzą w Boga. Jeśli ktoś na to pytanie odpowiada twierdząco, zaczynam opowiadać. Tak np. kiedyś zgubiłem się pomiędzy ogromnymi plantacjami drzew owocowych. Myślę, że Bóg mnie tam wysłał, bo oto natknąłem się na grupę ukraińskich pracowników, zbierających owoce. Zapytałem ich o drogę. Byli bardzo sympatyczni – nawet pożyczyli mi telefon, bo mój się rozładował, a ja chciałem dotrzeć do określonego celu. Kiedy na nich patrzyłem, zobaczyłem częściowo ich dalsze losy, więc postanowiłem im pomóc. Zapytałem, czy wierzą w Boga – wierzą. Czy podoba im się w Polsce? – Tak, ale tęsknią za domem, więc chcą wyjechać. Powiedziałem im wtedy (nie chcąc ich straszyć), że jeśli wierzą w Boga, to może by zostali w Polsce. Trochę się uśmiechali i mówili, że sezon zbiorów już się kończy i muszą wracać. Nie mając wyboru przekazałem im, że Rosja zaatakuje Ukrainę. Ojej, wtedy nieco mi się dostało! Mówili, że wojny nie będzie, że wojny nikomu się już nie opłacają. Popatrzyli na mnie... choć nadal życzliwie, ale już nieco podejrzliwie. Ponieważ jednak żal mi ich było, poprosiłem, żeby zapamiętali tę rozmowę, bo sami się przekonają o tym, co mówiłem, i żeby wiedzieli, że zbliża się koniec czasów, a nasze spotkanie zapewne nie było przypadkowe. Widząc, że nic więcej zrobić nie mogę, wsiadłem do samochodu i odjechałem. Piszę o tym po to, byście wiedzieli, że Bóg czasem jest bardzo blisko, wysyła ludzi i przez nich do nas mówi, my jednak tego nie zauważamy. Choć może lepiej powiedzieć, że uwikłani w gąszczu naszych spraw, nie chcemy tych Bożych znaków zauważać, choćby nawet byłyby one wyraźne.
Przez ziemię przetoczy się jakby walec, usuwając ogromną część ludzkości oraz zapoczątkowując proces fizycznej przemiany ziemi. Można oczywiście nie wpaść pod walec, ale trzeba pokierować się znakami, które Bóg nam przygotował, abyśmy bezpiecznie dotarli do celu, którym jest Nowy Świat. Ten stary bowiem dogasa, i lepiej jest jak najszybciej się z tym pogodzić. Po przejściu pierwszego etapu oczyszczenia ziemi ludzie wejdą w okres bardzo ciekawy, który mógłby się wydawać dobry, ja jednak nazywam go fałszywym nowym światem. Opiszę go poniżej w skrócie, a uzupełnię w następnych tekstach.
Kiedy opadnie pył z wulkanów, opadną wody z roztopionych śniegów, zrobi się bardzo ciepło i miło. Ludzie dość szybko zaczną odbudowywać świat – niestety stary w innym wydaniu. Na początku pozornie bardzo dużo rzeczy się poprawi. Zamiast jabłonek widziałem wyrośnięte już sadzonki drzewek pomarańczowych, a na nich zawiązki owoców – i to tu, w Polsce. Widziałem, jak zaczęła zmieniać się u nas roślinność na tę znaną w bardzo ciepłych regionach świata. Będą tylko dwie pory roku – nazwę je mokrą i suchą, przy czym ta sucha niestety z czasem zacznie stawać się coraz dłuższa. Nie wdając się w szczegóły – będzie to trwało aż do uderzenia asteroidy.
Po nim nastąpią prawdziwe trzy dni ciemności i prawdziwy Nowy Świat. Piękny, doskonały, dobry, Boży... Nikt już nie będzie niczego musiał, nikt nigdzie nie będzie się już spieszył. Będzie w nim wspaniała harmonia Boża, nie będzie już śmierci tak przeżywanej, jak to jest dzisiaj. Przyjaciele, jeszcze Wam o tym później opowiem szczegółowo, ponieważ na ten temat mógłbym napisać dość grubą książkę!
Chciałbym, byście przeżywając to co nadejdzie pamiętali o tym, co wyżej napisałem. Jeśli odczytacie Boże znaki i rozpoznacie tych, których naprawdę Bóg do Was posyła, zapewne dotrzecie na „wyspę Nowego Świata”. Choć stary świat ulegnie zniszczeniu, przyjdzie nowy – piękny i doskonały. U Boga nigdy nie ma pustki ani „końca”, i jak napisałem w tytule – nie traktujcie nadchodzących wydarzeń jako końca, ale jako początek czegoś Boskiego i wspaniałego.
Niech Was Bóg Błogosławi.
Tomasz, 26 lutego 2022
Copyright © 2019
All rights reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.